PIEROŃSKI PLANER FITNESS

Postanowiłam podzielić się z Tobą tą historią powstawania mojego planera , bo chcę Ci pokazać, że to co widzisz jako super efekt końcowy często jest wynikiem ogromu pracy, potknięć i wyrzeczeń, których w ogóle nie widać! .. tak samo jak Twoja walka o zdrowie!

Pokażę Ci, co może się wydarzyć, gdy się nie poddasz. A każdą porażkę obrócisz w kolejną możliwość powstania z kolan i ruszenia dalej!

Dokładnie tak było w trakcie tworzenia tego planera.

Sam pomysł na Pieroński Planer Fitness zrodził się już dawno temu, natomiast pierwsza jego wersja powstała na przełomie maja/czerwca 2019 roku. Byłam wtedy w Turcji i przygotowywałam wszystko dla graficzki. Dostała moje wytyczne i pod koniec czerwca miałam już wstępną wizualizację.

Realizacja celu, jakim było wypuszczenie pierońskiego planera zbliżał się wielkimi krokami i wszystko szło zgodnie z planem. A plan był taki, że planer oddamy w Wasze ręce we wrześniu 2019 roku hihi. Niestety, jak sama widzisz – plan idealny nie wypalił.

Nie przewidziałyśmy miliona wpadek, które po drodze powstaną.

A więc co poszło nie tak …

Planer był prawie gotowy. Oprawa graficzna wybrana, więc naniosłyśmy z Madzią “kilka” poprawek – bo musisz wiedzieć, że jak coś zaczyna wyglądać realnie i nabiera kształtów, nagle w głowie zaczynają pojawiać się kolejne pomysły 🙂 Plik z poprawkami wysłałyśmy do graficzki z prośbą o ich wdrożenie …i tu zaczęły się schody.

*Zdjęcia z prac nad pierońskim planerem- lekko nie było..

Graficzka- moja znajoma – bardzo zapracowana i rozchwytywana dziewczyna, odpisała, że niestety już nie zdąży zrobić nam poprawek bo ma ważny projekt/wyjazd i realnie nie da rady. Będzie znów dostępna za kilka miesięcy…!!! Nie mniej poradziła nam, że z tym co mamy inny grafik sobie już poradzi 🙂

Tak więc rozpoczęły się poszukiwania NOWEGO grafika, który przejmie projekt i dokończy poprawki. Teoretycznie nie wydawało mi się to skomplikowane, więc zabrałyśmy się za poszukiwania.

Znalazłyśmy profesjonalną firmę zajmującą się tworzeniem grafik itp. zleceń. Po wstępnym przedstawieniu sprawy chłopak się zgodził dokończyć projekt 🙂 tylko… niestety nie było tak idealnie jak by się mogło to wydawać.

Dziś już jestem mądrzejsza o jedną rzecz, jeżeli zlecasz coś grafikowi, który ma dokończyć projekt po innej graficzce to niestety, najpierw dowiesz się jakie to błędy robiła poprzedniczka, jak nie oczywistym są dla niego wybory poprzedniej graficzki i w ogóle, to poprzednia graficzka była beee… co automatycznie miało mi dać do zrozumienia, że on jest ten ACH ACH 🙂

Dla mnie takie zachowania są bardzo nie profesjonalne – no ale cóż. Podjęłyśmy próbę, bo nam się spieszyło i bardzo chciałyśmy zrealizować plan…ale finalnie to była droga przez mękę! Ten koszmar trwał miesiąc i zdecydowałam się, że rezygnuje. Kasa znów wydana i ZERO REZULTATU.

Co poszło nie tak? Chyba wszystko. Ale największy problem widzę w komunikacji z facetami- ONI nie słuchają co się do nich mówi- wszystko robią po swojemu bo myślą, że tak jest najlepiej. No niestety. Nie ze mną te numery 😉

Musisz wiedzieć, że jak coś robię to musi mi się to spodobać na zasadzie WOW- jak nie ma tego WOW to tego nie ciągnę dalej, bo i Wy tego WOW mieć nie będziecie- a to przecież dla Was i na Waszym WOW mi najbardziej zależy 🙂

Więc znów zostałam na lodzie. Lekko podłamana ale wciąż z nadzieją na znalezienie nowego grafika- choć po cichu marzyłam o graficzce – bo mam wrażenie, że w pracach twórczych kobiety potrafią dużo lepiej słuchać. Wybaczcie panowie, to żadne przytyki do Was – nie obrażajcie się plisss;)

Był już koniec września, a ja wciąż z ręką w nocniku. Zamysł planera był, plan na niego był ale nie miał mi go kto wykonać…

Pewnego popołudnia po odebraniu Tymka z przedszkola wybrałam się z nim na plac zabaw (choć bardzo nie chciałam, ale Tymek mnie wręcz błagał, więc poszłam- choć place zabaw to miejsca, których wyjątkowo nie lubię 🙂

Teraz wiem, że ktoś chyba nade mną czuwał bo na tym placu zabaw znalazłam GRAFICZKĘ obecnego pierońskiego planera!

Jak to się stało, że ją tam znalazłam?

Po prostu… rozmowy z ludźmi często dają piękne efekty.

Tą graficzką jest mama koleżanki Tymka z przedszkola. Spotkałyśmy się zupełnie przypadkowo i jak to dwie baby zagadałyśmy się troszkę. Od słowa do słowa okazało się , że jest graficzką i chętnie mi pomoże w tym projekcie! Absolutnie nie znałam jej prac i nie wiedziałam czego mam się spodziewać.

Długo się wahałam czy zlecić jej dokończenie poprzedniej wersji planera czy może zaryzykować i dać się jej wykazać by stworzyła planer od początku, widząc tylko moje bazgroły na kartkach papieru 🙂 Bo w sumie nie wiedziałam co w niej drzemie.

ZARYZYKOWAŁAM- poprosiłam o nową wersję…i efekt wgniótł mnie w ziemie. TRAFIŁA mi się graficzka z OGROMNYM talentem !!! ( efekt planera sam mówi za siebie)

Po wynegocjowaniu ceny zabrałyśmy się do działania!! Końcem października moje cudeńko zostało skończone. Oczywiście było jeszcze kilka wtop, jak np. źle policzone strony/kartki – w pewnym momencie planer miał ponad 800 stron hih… troszkę się namęczyłyśmy żeby upchać to co najważniejsze w 260! Poprawek też było sporo- w tych sprawach jestem wymagająca, ale dzięki temu stworzyłam coś co jest absolutnie wspaniałe (tak nieskromnie powiem;)!

KONIEC PAŹDZIERNIKA zakończyłam prace nad planerem i zaczął się wyścig z czasem by zdążyć go wydrukować jeszcze przed Świętami- bo ta kwestia to już chyba opowieść na inną historyjkę.

Reasumując, mogłam się poddać już na samym początku, gdy graficzka odmówiła poprawek, czy też gdy grafik nie poradził sobie z projektem. Mogłam to rzucić w kąt i olać sprawę. Nic Wam nie wspominałam o planerze więc nikt by się o porażce nie dowiedział.

Mogłam się poddać i zrezygnować- szczególnie że już sporo kasy przepadło a wciąż nic się nie wydarzyło..to właśnie ta góra lodowa której nikt nie widział!

Natomiast gdyby nie te potknięcia, gdyby nie te złe doświadczenia, gdyby nie te wtopy nie doszłabym do momentu poznania aktualnej graficzki- i Pieroński Planer by nie powstał w tak pięknej oprawie!

Bardzo często to właśnie wszelakie porażki po drodze doprowadzają nas na tą właściwą drogę.

Ja się o tym już parę raz przekonałam, dlatego zawsze “cisnę” do końca by nie żałować, że się poddałam 🙂 I Ciebie też do tego zachęcam!

KOCHANI proszę ciśnijcie i nie poddawajcie się – szczególnie na pierwszej napotkanej przeszkodzie – bo to dopiero rozgrzewka! Otrzepujemy się i idziemy dalej aż efekt końcowy zrobi na Was WOOW!!

CUDOWNEGO czasu Wam życzę, z najpiękniejszym i najbardziej wymęczonym Pierońskim Fitness Planerem !

2 thoughts on “PIEROŃSKI PLANER FITNESS

  1. Aga says:

    Piękny, cudowny planer, będzie ze mną ? proszę produkuj go nadal ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *